Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/103

Ta strona została skorygowana.

czasów regestra in originali, wyciągają... A do licha! Aż mi się źle zrobiło, najdrobniejsza grzeszki, omyłki, nawet jednę kurę którąm był wziął u wdowy nie wiem za co, za czasów ekonomowania, i tę mi policzyli. A ta kura tak była urosła, że stała za dobrego wołu!
Tłumaczyć się nie dają! jak poczęli mi gatunkować: grzechy kuchty, potem grzechy lokaja, pisarza, ekonoma, dziedzica, męża, ojca, urzędnika, jak się to poczęło sypać a sypać, dopierom się opatrzył, że nie żart. Wszystko tam było! wszystko niestety! Kłamstwa jak suszone grzyby powiązane na wianki, chętki różne wielkie i małe choć niespełnione, uczynki i uczyneczki, cudze łzy, których się nie wiem skąd pełen gąsior nazbierał: słowem na jednej szali aż przez wierzch, na drugiej na dnie tylko odrobinka i to taka skromna, że ledwie ją było widać.
Świerzbiał mnie język rozmówić się, przekonywać, ale na mnie ani zważano, a jeden z duchów poradził mi, żebym sobie sprawy nie pogorszał, grzesząc po śmierci.
— Biedna duszyczko, rzekł, wiele ci przebaczono, bo na szali złożyliśmy wychowanie twoje i lata sieroce i głupotę, i pracę nawet choć bez celu uczciwszego, ale zawsze pracę... i każdy ułomek myśli dobrej, co ci przez głowę przeleciał... i każde serca drgnienie... Żałuj i ukorz się, a dusza twoja lżejszą się stanie, bo ją uczucie dumy ziemskiej i oporu pogrąża coraz głębiej w ciemności.... Wieki przed tobą na pokutę, poprawę, oczyszczenie...
Ot jak dostałem się do stolika z terminem nieokreślonym, dopóki w nim karuku nie stanie całkiem, a póty póki choć odrobinka drzewa trzymać się będzie i ja w niej siedzieć muszę... To mnie tylko pociesza, że codzień rano i codzień wieczorem, błyska mi przed oczyma modlitwa żony, która przelatuje ciemności i zwiastuje mi, że tam o mnie na ziemi ktoś pamięta...
Filipek westchnął i umilkł.
— A to zabawna historja! rozśmiał się podkomorzy, dalipan zabawna! Ale gdzież! ktoby się to spodziewał.