Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

liki jak stoliki, ale co gorzej ludzi, i tej chwili dziwnej, kiedy, gdzieś się obrócił wszędzie się doświadczenie ze stolikami spotykało. Kręciły się naprzód stoły, potem kręcili ludzie, aż z tej krętaniny głowy się pozawracały, i dziwolągi pleść zaczęto. Widziałem ludzi co nie wierzyli w nic na świecie i po za światem, co się śmieli ze wszystkich świętości, a kłaniali się stołom i rozumowi nóg stołowych. — Nie wiem co tu było dziwniejszego czy rozum kawałka drzewa, czy głupstwo człowieka.; ale koniec końcem zdaje mi się, że nigdy ludzkość bardziej upokorzoną nie została, nigdy srożej ukaraną za wiek niedowiarstwa i swawoli; nigdy z piersi zbolałej, nie wyrwał się też mimowolnie silniejszy dowód potrzeby wiary i nadziemskiego świata. Niedawno zaprzeczaliśmy egzystencji duszy, a przyszło nam uznać duchy i do licha! mieszkające w nogach stołowych!!
O samym fenomenie kręcenia, kręcielstwa i gawędy, nic nie powiem, wierzę bardzo, że człowiek gdy co zapragnie zrobić, to potrafi: będą mu się kręcić nietylko stoły, ale światy, będą mu mówić kamienie. Przyjmujemy więc fenomen za istotny, tem chętniej, żeśmy go nigdy oczyma własnemi sprawdzić nie mogli, prócz zdarzenia, które wam właśnie opowiem.
Było to w roku stołowej manji (poszukajcie w pamiętnikach miasta Warszawy daty, bo ja jej już nie pamiętam), jechałem o kilkadziesiąt mil z domu gnany gwałtowną potrzebą, dość smutny, stroskany i zaprzątniony, do miasta, w którem żywej duszy nie miałem znajomej. Najmilszą w drodze rozrywką, przypatrywać się krajowi który przebywamy i robić zapasy obrazów, zapasy wspomnień na przyszłość; pomimo smutku i zaprzątnienia oparłszy się w głąb powozu, śledziłem okiem coraz nowe widoki przesuwające się przed oczyma.
Wołyń nasz prześliczny.... dla malarza, rysownika, poety, ile tu wdzięcznych przedmiotów! opromienić je tylko pyłkiem ideału, którego każdy, zapas powinien mieć w sobie, a cuda się z tego urodzą! Z góry na-