— A! — wyrwało się z ust jego — myślałem że Michałek.
I z kolei trzy jeszcze A! różnemi wymówione głosami zabrzmiały mi w uszach, nieukontentowaniem, zapytaniem, wymówką. Nikt jednak rąk od stolika nie odjął, nikt nie wstał, a ja z ukłonem uniżonym począłem tłumaczenie moje... dość nieforemne niestety!
Bo jak się tu proszę logicznie wytłumaczyć grzmotami z napaści niesłychanej, niepojętej ludziom, którzy się grzmotów nie obawiali nigdy i nie pojmują, żeby ktoś niezaprezentowany śmiał do ich domu zajechać!
Podkomorzy jednak, gospodarz domu jak widać, niezbyt nie rad gościowi, prosił mnie siedzieć gościnnie i zawołał nie wstając od stolika na Michałka, ażeby koniom kazał odejść do stajni.
— Widzisz pan — rzekł, gdym usiadł tchórzliwie w kątku — zajmujemy się tu ciekawem doświadczeniem obrotu stolików. Ja i moja żona nie wierzymy w to wcale, ale pan Henryk dowodzi...
— Ale proszę papy, to już dowiedzione dla całej Europy... — dorzucił elegant z wyższością.
— Tysiąc razyśmy próbowali — dodała panna Celestyna nieukontentowana, że ktoś obcy zastał ich nad taką niewdzięczną robotą.
— Ja nie uwierzę, aż zobaczę! — szepnęła matka — ale to coś długo, a tu tak gorąco!
Mówili jeszcze, gdy stół zadrgał od strony pana Henryka, zatoczył się jak pijany, pan Henryk komenderować począł pospiesznie, wszyscy z miejsc powstali i ożywiony sprzęt okręcił się, raz, drugi, trzeci, wodząc za sobą posłusznych magnetyzerów. Podkomorzy zaciął usta, sama poczęła się śmiać pokrywając niepokój widoczny, pan Henryk przybrał minę człowieka, który dopełnia niezmiernie ważnej czynności, a panna Celestyna szukała lustra oczyma wskazując, że już ją to znużyło. Obrót stolika poprowadził go ku kominowi, do progu, pod okno, nareszcie zachwiał się wędrownik, zakołysał i mimo usiłowania podtrzymujących, upadł na ziemię... Doświadczenie skończyło się na tem. Mi-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/23
Ta strona została skorygowana.