dziękuję! do gawędy ze stołem należeć nie będę... macie na miejsce moje Nieklaszewicza...
Blady jegomość skłonił się tylko wstawszy trochę z krzesła i przysiadł, ale usta jego wykrzywił uśmiech tak tajemniczo szyderski, że mi się aż straszno zrobiło. Gdy się to dzieje, podkomorzyna przywoławszy uśmiech na usta, drzemie i przebudza się co chwila, panna Celestyna bawi się pasem sukni, a ja przestraszony oczekuję ażali mnie nie przywołają do stolika, czegom się niezmiernie obawiał.
Szczęściem pan Henryk który się zajął urządzeniem gadającego stolika, pociągnął siostrę i matkę, przywołał Nieklaszewisza, pospiesznego na zawołanie, a ja prostym tylko widzem zostałem z podkomorzym.
Na dworze tymczasem wtórem do czarnoksięzkiej owej roboty odzywały się pioruny, huczało niebo, błyski co chwila stawały się gęstsze i ciemność przeraźliwsza po nich, a deszcz nieustając lał jak z wiadra.
Nim ręce związano w ów tajemniczej władzy łańcuch, który miał mową obdarzyć stolik niemy, pan Henryk zajął się obszernym wykładem teorji języka stołów, rozpowiedział jak nogą stukać będzie na litery i t. d.
Nieklaszewicz który milczał do tej pory, wzruszył ramieniem z tej strony z której był nieskrzywiony, bo uważałem, że część upośledzona u niego do niczego się nie wdawała, i odezwał się zachrypłym głosem nadzwyczaj cienkim, tak że mnie głos ów niemniej od postaci jego przejął.
— Proszę pana grafa, już kiedy może stukać nogą, to mógłby i gadać, poprostu jak my.
— A kiedy gęby nie ma! odpowiedziała bardzo naiwnie podkomorzyna tłumiąc ziewanie.
— Tak to jest, że gęby nie ma, ani słowa, że nie ma, rzekł spuszczając głowę Nieklaszewicz, ale ba! kiedy ludzie magnetyzowani brzuchem widzą, stolik mógłby gadać nogami.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/28
Ta strona została skorygowana.