Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/29

Ta strona została skorygowana.

— Śmiejcie się państwo, przerwał pan Henryk gorąco, ale na honor, Nieklaszewicz ma racją, zupełną ma racją... stolik mógłby i powinienby gadać.
Podkomorzy splunął i ruszył ramionami, ja grzecznie milczałem, a towarzystwo złączyło się końcami palców i objęło nieszczęśliwy stolik. Nieklaszewicz zabrał się do tej czynności, z takiem, jeżeli tego wyrazu użyć wolno, namaszczeniem, z takiem woli napięciem, że podwójnie stał się straszny. Oko jego jedno wyszło zupełnie na wierzch, drugie zaciągnęło się powieką, usta przechyliły i zacięły skrzywione poczwarnie, policzki ściągnęły w jednę stronę a blade wielkopalczaste ręce z góry wpięły się w stół, jak szpony jastrzębia w nieszczęśliwe kurczę....
Nic mu nie brakło do fizjognomji czarownika.
Głuche milczenie przerywane tylko szumem wichru i wyciem burzy panowało w pokoju, przez którego jedyne okienko przelatywały błyskawice to żółte, to czerwone, to sine... Scena poczynała nabierać fantastyczności... a ja nie mając co robić i chcąc oczy odwrócić od Nieklaszewicza, którego fizys mnie męczyła jak zmora nocna, począłem przyglądać się stolikowi męczennikowi, będącemu właśnie pod władzą magnetyzujących.
Sprzęty które nas otaczają mają wszystkie fizjonomię jakąś nadaną im przez myśl ludzką co ich dokonała, lub przez długie ich użycie. Stoły, kanapy, krzesła nasze byle im się przypatrzyć uważnie, każdy z właściwym przedstawiają się nam charakterem; znam między niemi arystokratów, znam birbantów, widziałem indywidua łagodne i burzliwej dyspozycji. Są sprzęty do których przywyknąć niepodobna tak są nietowarzyskie, są inne przylepki z któremi odrazu jesteś jak stary znajomy. Toż co z ludźmi.
Stoliczek o którym mowa, znać przeniesiony do Monplaisir z dawnej rezydencji podkomorstwa, ze starego ich pałacu, nie był już wcale młody, a budowano go w czasach gdy wszystko robiło się na greckim smaku. Miał też coś niby trójnogowego, jakieś ornamentacje w stylu grecko-rzymskim, i choć odarty, odrapany,