Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

Julji w nowe podróże, wyprawy, niebezpieczeństwa, ona swym tańcem i oczyma ściągała na każdy bal roje młodzieży i szalone oklaski... Możebyśmy się w końcu byli mogli pokochać miłością prostą, szlachecką, ludzką, gdyby nie państwo nasze, gdyby nie świat, nie ludzie i to zawczesne użycie, które nam nie dozwalało upić się żadnem gorętszem uczuciem.
Mogłem być dumny Julją, jej wdziękami, jej głową, jej dworem wielbicieli, mogłem być zazdrośny, mogłem być zakochany.... pozostałem chłodno uczonym i sceptykiem nawet w małżeństwie. Julja moja przebiegała ulice Warszawy z księciem J.... w angielskim whisky którym się cudnie powoziła, a ja z Blanchardem puszczałem się balonem na złamanie karku, w tureckim turbanie, z francuzkim w sercu chłodem.... Spotykaliśmy się wieczorem w towarzystwach, gdzie oboje zbieraliśmy palmy ja oryginalności mojej, ona piękności i młodości. Nie miałem czasu ani kochać, ani żyć pospolitym chlebem powszednim, musiałem na wzburzonem morzu, w powietrzu, wśród niebezpiczeństw wszelkiego rodzaju życia osnutego raz dokonywać; ale pojąc wyobraźnią, serce, zmysły, pamięć, nużąc ciało, męcząc głowę czułem się zawsze, zawsze nieznośnym sobie, a próżnia mnie paliła. Jak w otchłań Danaid lała się wiedza, nauka, doświadczenie, i wylewało otworem którego żadna wiara nie zamknęła....
Smutny spuściłem głowę.... pobiegłem na wschód raz jeszcze... jeszcze dalej, jeszcze głębiej, sądząc że niebezpieczeństwa cenę mi życia ukażą, i smaku dodadzą, ale hańba już była nieuleczoną.
Julja umarła wśród oklasków.... wśród tańca.... a jam i płakać już nie potrafił. Śmierć nauczono mnie zdawna obrachowywać jako niezbędną konieczność; zamyśliłem się tylko, co to jest życie?
Tu duch zdawał się nagle powracać do właściwego mu charakteru i z szyderskim wyrazem dodał:
— Szukałem odpowiedzi na to pytanie, po całym bożym świecie, pytałem o nią w Astrachaniu i Kairze,