Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/42

Ta strona została skorygowana.

bie samego nie mogły mnie dłużej na tym świecie powstrzymać, wszystko mi obmierzło; w duszy mej tak było pusto.... tak pusto!.... pytałem się nieustannie o cel wędrówki? o przyczynę męczarni, o użytek cierpienia, o cel walki? a cisza grobów odpowiadała mi tylko....
Trzy dni tępym nożem odpiłowywałem, głęboko myśląc, gałkę cynowej cukiernicy stojącej na moim stoliku. Dziwna rzecz! od jej wielkości los mój i życie zależało, powiedziałem sobie że się zastrzelę, jeśli ta gałka wnijdzie w stary pistolet mój podróżny, który na kominku leżał!! Kiedym ją odciął, kiedym do rurki przykładał, zadrżałem choć życie nie było dla mnie ofiarą.... dłoń mi się paliła kiedym broń nabijał... Nareszcie miałem ująć le grand peutêtre!!
Śmierć zamknęła wreszcie czterdziestoletnią wędrówkę.... Zbudziłem się w nodze stołowej skazany na medytację nad chronologią Manethona.... i sobą samym, ściśnięty w martwej celi.... z której mnie państwo przemawiającego słyszycie!! Gdyby choć los był mnie z tym stolikiem postawił tam, gdziebym coś ludzkiego mógł usłyszeć, ale u podkomorzego....
— A to impertynent! zawołał podkomorzy, ale dosyćże tego.
Ale głos ducha mimo protestacji gospodarza nie dał się zagłuszyć i niebezpieczny pokutnik mówił dalej.
— Żeby co czytał i żeby mi co ciekawego kiedy powiedział? ale być świadkiem...
Podkomorzy chrząknął i to nie pomogło.
— Umizgów starego....
Podkomorzyna krzyknęła, ah! Panna Celestyna zerwała się zarumieniona od stolika, pan Henryk rozgniewany próżno usiłował ją powstrzymać, tylko Nieklaszewicz został rozpięty nad blatem jakby kostniał nad tą inwokacją magiczną.
Stolik już tak się rozgadał, że nawet zerwanie łańcucha gęby mu stulić nie mogło.