całą nałożyli do brzegu... Gdy przyszło na przeciwnej misie kłaść uczynki, kiedy spojrzę, a tu niosą znowu ogromne pęcherze dobrych chęci, aspiracyj, zamysłów, ochotek, których stos nałożyli potężny, ale cóż z tego, kiedy przydawszy nawet parę grudek poczciwych uczynków moich, szala ani się ruszyła. Widzę, że źle... łzy mi się zakręciły w oczach i westchnąłem aż szala uczynków zadrgała, i druga zniżyła się nieco, tem jednem, jednem westchnieniem!!
Niemniej jednak gdy przyszło do wydawania mi biletu, napisano go w ten sposób, że sam nie wiem kiedy się z tej stołowej nogi uwolnię... Chciałem prosie żeby mnie gdzieindziej wkwaterowano, ale tu sąd bez apellacji i tak dostałem się do stolika.
Wszyscy słuchali powieści nawpół ze strachem, wpół z jakiemś niedowierzaniem, a podkomorzyna zadrzemała nawet nieco...
Duch mówił dalej:
— Wystawcie sobie co to za męka, tysiące lat... a! bo to być mogą tysiące, trawi się w sobie by oczyszczać z kałów ziemi i to co w życiu pozyskać było można odrobiną pracy, tu trzeba po pyłku i odrobince zdobywać. A wokoło ciemność, samotność i cisza i cisza!! bo któż ze świata żywych, sercem, modlitwą, westchnieniem, wiarą zakołacze do ciemnicy naszej!! Z tych cośmy zostawili na ziemi, każdy sobą zaprzątniony. Wśród nocy i milczenia tylko, czasami, czasami jak ognik, jak błyskawica zalśni modlitwa, której Bóg pozwala na nasz rachunek i pociechę przylecieć; rozwidni się w duszy, lżej zrobi i znowu trawim się sobą, i znowu w przepaściach grobu tego liczym chwilę po chwili, myśl po myśli, słowo po słowie od kolebki do zgonu, wszystko a wszystko cośmy robili i czegośmy nie uczynili!.
Na świecie waszym, wśród gwaru chwil co płynąc jedna za drugą uciekają, zapominamy wczoraj, i z jednego końca nie widzimy drugiego; lecz na pokucie pośmiertnej cały żywot uprzytomnia się nam do najmniejszej drobnostki, bo z niego tkać musim poprawę,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/50
Ta strona została skorygowana.