Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tryumf wiary.djvu/119

Ta strona została przepisana.

wiwszy Mszę świętą w kaplicy, powrócił do grodu nad Cybiną.

XII

Po odprawieniu poczestnem Czechów, których Mieszko obdarzywszy sowicie do granicy odesłał, cisza znów na zamek wróciła i na pozór nic się w nim nie zmieniło.
Nie poruszono ani chramu w Gnieźnie na górze Lecha, ani starej nad Cybiną w Poznaniu świątyni — kapłani chrześcijańscy nie odprawiali jawnie nowej wiary obrządków, żadnemi oznakami nie objawiała się ona na zewnątrz.
Na grodzie zbierały się ciągle kupy wojska, wśród którego ksiądz Jordan prawie nieustannie się krzątał. Dawał im spoufalać się z sobą, zyskiwał ludzi przysługami i datkami, a na proste umysły umiał też działać bardzo prostymi środkami. To samo na inny sposób Dobrosław robił na dworze. Z władyków i panów już kilkunastu dało się skłonić do przyjęcia chrztu świętego. Z każdym dniem rosło i wzmagało się chrześcijaństwo, najmniej jednak pomiędzy ludem, który trzymał się tego, do czego nawykł od wieków. Lud jednak nie miał powodu do poruszenia się, bo jawnie kniaź nic nie uczynił przeciwko staremu obyczajowi.