Gdy przed Mieszkiem powiadał po cichu Stojgniew, że Dobrosława za wyznawcę nowej wiary miano, Włast dosłyszał słów tych i teraz, gdy Luboń do miodu i piwa gości swoich zapraszał, a Dobrosław nieco na bok ustąpił, zbliżył się ku niemu Włast i rzekł nieśmiało i cicho:
— Chciałbym pomówić z wami... chodźmy sami.
Nie bardzo zważano na to, co się działo z pozostałymi gośćmi, więc Włast mógł niepostrzeżenie wyprowadzić Dobrosława w gęstwinę lasu, gdzie byli sami bez świadków.
Dobrosław dał się prowadzić i pierwszy pytań nie rozpoczął — czekał, wpatrując się w młodzieńca idącego niespokojnie i widocznie niepewnego, jak ma rozpocząć rozmowę. Wreszcie, gdy odeszli w las tak daleko, że już ani głosy biesiadników ich nie dochodziły, Włast, wzruszony, ze łzami niemal w oczach, żywo odpiął suknię na piersiach szczelnie zapiętą i dobywszy z pod niej zawieszony na sznurku mały krzyżyk złoty, ukazał go Dobrosławowi. Na widok tego znaku dzielny wojak obejrzał się niespokojnie, widocznie zdziwiony schwycił to znamię przyłożył do ust i pocałował.
Tak się dwaj bracia w Chrystusie poznali pośród pogan. Włast schował natych-