Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tryumf wiary.djvu/31

Ta strona została przepisana.

Wacława zamordowali dworzanie Bolka, sądząc, że na życie ich pana nastawał.
Mieszko nic już na to nie odpowiedział, podniósł głowę i zwrócił ją ku Włastowi.
— A ty? — zapytał — powiedz że mi, co chrześcijan znasz, jaka ta wiara ich jest? ciężka? straszna?
Niespodziewanie zaskoczony pytaniem Włast nie wiedział zrazu co odpowiedzieć. Modlił się w duchu o natchnienie i mimowolnie prawie odezwał się z zapałem.
— Miłościwy panie, wiara to jest, co zaprawdę człowieka czyni szczęśliwym, jest mu zbroją, pokarmem, i światłem, i siłą!
Słysząc te słowa Dobrosław pobladł, ale z poszanowaniem spojrzał na natchnionego młodzieńca.
Kniaź też nie spodziewając się odpowiedzi tak śmiałej, oniemiał na chwilę, oczyma przelękłemi zmierzył mówiącego i mruczał coś sam do siebie. Włast stał gotów choćby na męczeństwo.
— Mówią, że człowieka ta wiara dręczy, morzy i wzbrania mu wszystkiego — odezwał się kniaź po chwili milczenia — jestże to prawdą?
— Miłościwy panie — począł Włast z wrastającem natchnieniem — gdy dzikiego konia człowiek bierze z pola, albo sokoła z gniazda, aby go nauczył rozumu i dał mu siłę, morzy go głodem, bezsennością, znużeniem, tak wiara ta czyni z człowiekiem dzikim, aby