Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tryumf wiary.djvu/35

Ta strona została przepisana.

Po za wałami grodu na prawym brzegu Warty w szeroko rozłożonych chatach i dworkach mieszkało żołnierstwo kniaziowe, sotnicy i tysiącznicy. Obok niego ci, co rzemiosło na zamku potrzebne sprawiali i lud, od straży, od posyłek i od łowów. A choć miasto było niepozorne i szare od ścian drewnianych, postarzałych, znaczną już zajmowało przestrzeń. Na targi, też tu przybywali kupcy z towarem różnym z daleka, ze w schodu i zachodu. Ludność się na tysiące liczyła, cała grodowi pańskiemu służąc i podlegając. Starszyzna wojskowa dalej też siedziała w lasach po dworach i gródkach, nad brzegami rzek i jezior położonych.
Przyboczny dwór pański równie był mnogi dla okazałości i wygody. Najbardziej doborowa młodzież stała u boku kniazia i mieszkała w podwórzach grodu. W głębi, oddzielone od tej części, pod pilną strażą i zawarciem siedziały żony kniazia i ich służba niewieścia.
Życie tu wiodło się więcej obozowe niż dworskie, bo każdej godziny wszystko w pogotowiu było siadać na koń i lecieć, gdy znać dano o najeździe nieprzyjaciela.
Tego wieczora, gdy powrócono z łowów nad Cybiną, i gdy z pańskim orszakiem blady i niepoznany nadciągnął Włast, zebrała się w podwórzu niemała koło niego gromada, bo wszyscy ciekawi byli, poco tu sprowadzono nieznajomego bladego młodzieńca.