prawo życia i śmierci, posłusznym być musisz, uczynisz co każę...
Dobrogniewa ruchem rąk i głowy potwierdziła mowę syna. Włast milczał.
Chrześcijaninem być ci nie pozwolę!... Szczenię wolę przybrać za dziecko!
— Ojcze i panie — odezwał się Włast — usłucham rozkazu twojego we wszystkiem, lecz wiary się nie wyrzeknę, a co mi mój Bóg każe, uczynię, choćbym to miał przypłacić życiem..
Luboń w twarz zakrwawioną bezlitośnie go uderzył. Różana, obejmując brata, płakała. Babka ciągle pięściami groziła wnukowi.
— Będziesz posłusznym, psie niewierny, lub zginiesz! — zawołał Luboń, drżąc od gniewu.
— Czyń ze mną ojcze co ci się podoba — odparł Włast — jestem w twojej mocy.
Na krzyk i płacz Różany nadbiegł Jarmirz i stanął w progu.
— Do jamy z nim! do jamy! — zawołał Luboń — suchy chleb mu dawać i wodę! związać go! niech mrze z głodu!
Napróżno Jarmirz i córka błagali ojca i zwracali się do Własta, aby uległ, lecz Włast milczał — a ojciec coraz sroższym zapalał się gniewem.
— Do jamy z nim! — krzyczał coraz silniej!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tryumf wiary.djvu/75
Ta strona została przepisana.