Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tryumf wiary.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Stary Luboń zamyślony oczy spuścił ku ziemi.
Potem Wojsław zaczął opowiadać szczegółowo, jak Mieszko Stojgniewa udusił, i że po Stojgniewie władzę oddał Dobrosławowi. Długo tak z sobą rozmawiali, w końcu rzekł Luboń:
— Znacie mnie! ja z wami. Nie zważajcie na to, że mnie Mieszko ku sobie ciągnąć zechce... że mu się pokłonię... Trzeba będzie rąk do roboty, ja i ludzie moi pójdziemy z wami.
Dłoń podał Wojsławowi i obaj udali się na spoczynek.

IX

W grodzie nad Cybiną od przybycia Mieszka z Pragi nic się prawie nie zmieniło. Kniaź dla wojaków był jeszcze szczodrzejszym niż dawniej i widocznie ich sobie jednał. Kilka razy zajrzał do kontyny i pogadał z gęślarzami przy niej siedzącymi.
Na kniaziowskim dworze był z dawien dawna obyczaj, że po ukończonych żniwach spraszano mnóstwo starszyzny ze wszystkich okolic na ucztę, a przytem odbywały się zwykle narady. W tym roku zgromadziło się starszyzny mnóstwo wielkie, same siwe głowy, najznakomitsi ziemianie polańscy. Zasiedli wszyscy w wielkiej izbie na ławach