Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tryumf wiary.djvu/95

Ta strona została przepisana.

przebieglejszy ze wszystkich sług dworskich, który będąc już nieraz w niewoli u Niemców, nauczył się ich języka, lecz zawsze wymknąć im się potrafił. Znał wszystkie ścieżki, przejścia i przesmyki nad Łabą, mógł więc najlepiej służyć za przewodnika w tej uciążliwej podróży. Tak więc młody kapłan zupełnie niespodzianie znalazł się w przededniu niebezpiecznej podróży, której przed kilku godzinami nie byłby nawet przypuszczał. Lecz, że sprawa wiary z nią się łączyła, nie zawahał się ani na chwilę. Nazajutrz do dnia ruszył w drogę.
Podczas niewoli swej Włast przebywał dosyć długo u niemieckiego wojaka, który tu przywędrowawszy do Frankonii, osiadł na zamku nad Łabą i trudnił się łupieztwem na Słowianach.
Była to prawa ręka Gerona, owego znanego dobrze Serbom i Polanom markgrafa, a zwano go Gosbertem.
Takich jak Gero i Gosbert ludzi potrzebowali cesarze niemieccy do zajadłej walki z poganami, którą wiedli, chcąc zawładnąć ich ziemią, do czego im nawracanie za dobry służyło pozór.
Zamek Gosberta sterczał na samej granicy. Było to gniazdo, z którego drapieżna garść ludzi wypadała za Łabę, łupy doń znosząc i jeńców. On i jego pachołkowie dokazywali straszliwie, znęcali się okropnie, rozpustowali ohydnie. Pomimo takiego życia