Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.
98

Pozostała majestatyczna przeszłość, tak niepojętą, jak niewysłowioną jest boleść teraźniejsza... zagadką.
Nad ciałem stoi tłum, jedni krzyczą i wołają umarł! drudzy płaczą i szepcą: Żyje. Bezduszne bydlęta się znęcają...
W upokorzonym duchu dziecko klęka i przykłada drżącą dłoń do łona matki... ono jedno czuje, że w zimnéj piersi bije jéj serce...
Straszna godzina bożych wyroków spełniła się przez plugawe ręce ludzkie na Polsce — za ostatniego pomazańca, który nie wiedząc sam, miał zostać jéj katem, a za katowstwo to — uperfumowanym męczennikiem.
Nic dramatyczniejszego nad te chwile, przygotowujące walkę wiekową, aż do dni naszych się ciągnącą.
U progu ich jakby ślepotą rażony naród zabywa swych tradycyi, wiary swéj, przestaje ufać w swą siłę, blednieje, omdlewa, słania się w konwulsyjnych ruchach, szukając sił do potargania więzów — a słabnie.
Przybiegają ze wszech stron lekarze i szukają formuły zbawienia.
Każdy z nich jasno widzi przyczyny upa-