Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.
101

pił posłannika, tłumacza, Mojżesza, któryby wiódł przez pustynie.
Stu uczonych jeografów układa drogi — ale któż natchnienie wiedzą zastąpić potrafi?
A natchnienie zostaje przeklętém, ludzie wystygli zowią je chorobą, obłąkaniem.
Życiem chorobliwém, nie swojém już, nie cudzém, ale potwornie skoszlawioném, żyje Polska za dwóch Augustów, którzy ani języka ani idei narodu poddanego sobie nie rozumieją.
Jest to niewola, w któréj aby żyć, swego żywota wyrzec się potrzeba. — Maleją ludzie, drobnieją pokolenia, — ostatek spuścizny duchowéj ulatuje.
Naród, co zgubił myśl przewodną, szuka jéj w puharach, i znajduje w nich odżywienie serca i dłoni... ale nie ducha. Wśród biesiad palą się czoła — ale Bóg pomięszał umysły, oślepił oczy, szable krwawią bratnie piersi.
W łonie tego chaosu rośnie cudzoziemskim rozumem karmiony maleńki człowiek, który poczyna od przymilonego dworactwa i od gronostajowego cudzołowstwa... aby mu dało prawo do korony.
Jest to mąż jakiego potrzebował Bóg na