wyciągnęła się przed niemi kolumna moskiewska, czekając znaku do strzału..
Oddział stępo, potém szedł kłusem.. potém na pułkownika rozkaz, ostrogami spięte konie, z kopyta... Cała kolumna jak kłąb jeden z wrzawą rzuciła się na Moskala, wołając: Jezus, Marya! dym ją cały owionął, kule świsnęły.. ale chorągiew ani się cofnąła, ani rozpierzchła!.
Moskale widząc ich następujących, przerażeni zuchwalstwem, nim się z bronią na nowo przygotowali, już mieli ich na karku, złamały się szeregi.. Chorągiew z krzyżem i Chrystusem onieśmielała wielu..
Konfederaci od razu wbili się w tę kupę nieprzyjacielską.. bezładnie pomięszaną, ale trzymającą się stanowiska i wrzeszczącą dziko aby sobie dodać serca.
Znaleźli się naraz otoczeni, ściśnięci, obsypani niezbyt szkodliwym ale gęstym ogniem i tłoczącym się tłumem.
— Naprzód! wołał pułkownik, za sztandarem!
Szablami krwawemi potrzeba sobie było tą tłuszczą drogę torować — ale szło oporem, tak gęstemi szeregi zalegał pole nieprzyjaciel. — Tu i owdzie zsunął się z konia wojak i jakby tonął
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.
145