Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.
155

na obcéj ziemi, — zaprzedan niewiernym przez swoich.
Synowie... poszli ginąć za ojczyznę po jednemu...
Patrząc na ich bohaterstwo z zazdrością, drudzy szli, zdradziwszy sprawę, do domu, bo im sprostać nie mogli.
Ostatni, Kazimierz, trzymał się na Jasnéj Górze... w Warszawie mówili ludzie rozsądni — Szaleniec! w ciszy wiejskiéj wzdychali ludzie poczciwi a słabi — mówiąc — Męczennik.
Kazimierz stał do końca na posterunku.
Do téj chorągwi z N. Panną ciągnęły wierne niedobitki, jak on niechcące złamać przysięgi, pragnące zginąć dla imienia Bożego i imienia Polski.


Wieczór powoli, jakby nie śmiejąc dnia pięknego pokryć cieniom, zsuwał się na ziemię pokropioną rosą chłodną. Promień ostatni zachodzących już blasków wdzierał się do chaty, oświetlając twarz bladą i smętną młodego chłopaka.
Skiba w ręku przesuwał różaniec, a głowę