dziesz z niém w świat... Bóg ci da życie czyste, i niepokalane i zgon — męczennika...
To mówiąc, porwał go starzec za głowę schyloną i całując płakał rzewnie nad nim, a Pułaski ściskał mu kolana. —
— Przeszły, przeszły dni nadziei i miłosierdzia, mówił starzec, próbował Bóg narodu, pozwolił mu krzyż swój wdziać na pierś i iść walczyć za sprawę dobrą.. ale krzyż nawet piersi w których szatani mieszkali nie poświęcił i z tłumu krzyżowców zrodziła się zgraja rozbójników, szajki intrygantów.. wyrośli przedajne Judasze i zdrajcy.. Poszło w rozsypkę na pośmiewisko wojsko Boże i Maryi.
Ojca twojego skazali na śmierć więzienną u niewiernych a było to szczęściem dlań, bo oczy jego nie widziały końca.. Inni poszli słuszyć djabłu i po kawałku sprzedawać ojczyznę.. a włożyli na się psie skóry..
Ujrzał Bóg iż nie byliśmy warci życia i odjął je nam na długo, aż się go dopracujemy nędzą potępieńców na ziemi.
Poszarpią ten kraj niedowiarki, ateusze, mędrkowie i nierządnice na kawały i rozniosą „jako psi flaki“ a syny i córki popędzą na cztéry świata
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.
172