Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.
185

niedoli jednał pomoc i współczucie ojczyznie. Pójdę po narodach, po dworach, po wojskach.. apostołując dla Polski...
I począł znowu ściskać starego druha, który jakkolwiek żołnierz zahartowany, człek twardy! zrazu nadąsawszy się, łzy ocierał.
— Za godzinę mnie tu nie będzie, dodał Pułaski. Muszę z ciemnéj nocy korzystać. Uchodzę.. uchodzę, jak zbrodzień od szubienicy:
— A! weźże i mnie ze sobą..
— Radzimiński nie żądaj tego, błagam cię, tobie jednemu powierzyć mogę towarzyszów broni, bolesny obowiązek poddania się tak, aby ani życia ani czci nie stracili.. Proście, starajcie się, aby przynajmniéj twierdzę wojsku królewskiemu, nie moskalom poddać dozwolono...
Bracie — dodał tęskno — Bóg wielki, życie cudów pełne.. któż wié? dożyjem może, iż szabli znowu dobędziemy w obronie ojczyzny.
— Któż pójdzie z wami? spytał niespokojny towarzysz.
— Zdaje mi się, że Rogowskiego tylko wezmę, a do usług Bohdanka.. Gdzie mnie losy zaniosą, niewiem.. ukrainiec mi może rodzinną