Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.
200

bie, w czystém powietrzu czuć.. nadchodzące zniszczenie — Idzie aniół niewidzialny co z mieczem ma stanąć w bramach raju, nie postrzegły go oczy, a drżą przed nim dusze.
Tak było w Polsce w przeddzień rozproszenia.
Dla czego szalały tłumy i upajali się ludzie małego serca i na stosach Sardanopola palili się Król i radni jego i ci co okropności zgonu przenieść nie mogli? — bo widzieli już przed sobą dzień sądu i kary.
Dla czego nikt nie porwał się i nie powołał ludu ku obronie? bo wszyscy niemoc nadchodzącą, ów paraliż, którym tknął Bóg, czuli na duszy.
Były to zaprawdę dnie straszne, owe dnie, zwiastujące rozproszenie narodu i uprowadzenie go w niewolą.
Jak z gniazda wyrzucone orlęta, podnosili ludzie rozbitych i nieśli, urągając się ich kalectwu. Reszta sama biegła jakby oszalała rozpaczą.
Jedni nie zmuszeni, strwożeni tylko, wylękli, opuszczali ziemię ojczystą, jakby się ona otworzyć pod ich stopami i poźréć ich miała... biegli niewiedząc dokąd, szukać na wygnaniu tęsknoty