Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.
245

zastraszyć niemi. — Niezmordowana praca, wola niezłomna wielkiego męża wkrótce się téż wynagradzać zaczęły, ale drogo okupywano małe powodzenia. — Ileż razy ten oswobodziciel ojczyzny jako zdrajca, jako nieudolny wódz, prześladowany był i dręczony, ile pokątnych doniesień i obelżywych zniósł zarzutów! Kongres, który się niemi pokonać nie dał, ma także wielką zasługę. Mozolnie szła walka o niepodległość, nie było w niéj owych wielkich, stanowczych bitew starego świata, które losy państw rozstrzygają w kilku godzinach na krwawém pobojowisku; daleko trudniejszy bój codzienny, często nieszczęśliwy a wytrwały, wiążący się szeregiem klęsk pozornych, nieuniknionych omyłek — a ostatecznie łamiący nieprzyjaciela nieustannością swoją.


Takie było położenie wojsk angielskich w Stanach Zjednoczonych w tym roku. Posuwały się one w głąb kraju, mozolnie torując sobie drogi wśród pustyń, zawałów, rozlewów, poniszczonych dróg, ogłodzonych obszarów, przez nędze i bezludzie. Dezercya w najemném wojsku się zwiększała, partyzanci zuchwali chwytali je-