Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.
281

mią obiecaną. Marzył, że tu odbywszy szkołę rycerską u jego boku, z nim kiedyś powróci do Polski i wywalczy jéj swobodę.
Do jego naiwnych a serdecznych uczuć stroiła się często znękana dusza starszego wygnańca.. Z nim razem często dziecinnieli, z nim ściskali brzozy i jodły, polskich siostrzyce.. spotkawszy ja w lasach Ameryki.
Zapał Karola zwrócił Pułaskiego ku majestatycznym pięknościom natury nowego świata; a choć prozaiczniejszy Rogowski zżymał ramionami na te uniesienia, oni we dwóch w dziewiczych borach Pensylwanii stawali często podziwiać i rozkoszować się omszonemi dęby, cedrami, tulipanowemi drzewy, tysiącem zjawisk niespodziewanych a wdzięcznych.. okwitłych i wonnych, lub dziwacznych i dzikich..
Młodzieńcze to serce i wyobraźnia żywa Karola jasnym promieniem ozłacały szare dni wygnania. Znosił on wszystko wesoło, niewygody, głod, komary i utrapione muchy, które Amerykanie nazwali Hesskiemi, utrzymując, że je z sobą najemne półki Hessów przywiozły na zjadanie obywateli kolonii..