— Byle na nieprzyjaciela, idź, czy w sukmanie; czy w habicie, czy w koszuli..
Tak uczeń Russa i wielbiciel Franklina, przyjaciel Jeffersona, rozprawiał z konfederatem Barskim, w którym tlał duch ś. Marka i żyły tradycye.
Niestety! one tradycye były to szaty nad dziadów za przestronne, na skarlałe wnuki; do instytucyi patryjarchalnych, trzeba było i ludzi patryjarchalnych, a w ich miejsce stanęły zgniłe niedobitki i plewa..
Gdzieniegdzie po nad te znikczemniałe tłumy podnosiły się głowy, charaktery, geniusze nawet — ale nie miały dosyć woli i siły, aby owładnąć narodem i prowadzić go.
Ten rozstęp między instytucyami dawnéj Polski, a ludźmi, co w nich chodzili, od początku XVII wiek coraz widoczniejszym się stawał; nikt nie dorósł do ideału praw dawnéj rzeczypospolitéj, a w ręku zepsutych ludzi ten gmach, co poprzedził tyle budowli, późniéj kleconych, wielkością i pięknością swą — runąć musiał..
Klonowicza i Wacława Potockiego czytać potrzeba, aby wiedzieć, co prawy polak rozumiał jako szlachectwo.. — obowiązek ofiary, kapłaństwo.