Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.
323

— Panie generale, wieczerza na stole!
— A! wieczerza! tak! podchwycił gospodarz... żartuj zdrów! co mi to za wieczerza w Ameryce! Nie polska to nasza owa wilia braterska, uczta święta, ale... co Bóg dał, chodźmy...
Ująwszy pod rękę Kościuszkę, zmierzał na górę, gdy Karol wskazał mu drzwi na dole.
— To tu — rzekł.
— Tu? spytał Pułaski — cóż to jest?
— Tak nam wypadło, odpowiedział Karol...
W tém drzwi murzyn, kryjąc się za niemi, otworzył.
Salka przedstawiała widok niezwyczajny i na tém wygnaniu niespodziany. Naga izba ubrała się świątecznie, ściany jéj zawieszone były zielonemi gałęźmi cedrów, jodły i cisów, stół świecił rzęsisto... okryty białym obrusem, pod którym siana domyślać się było można. W kącie stał ogromny snop zboża, jeśli nie gatunkiem jego, to formą przypominający nasze godło pracy rolniczéj.
Stary murzyn w czerwonéj koszuli stał u drzwi, pokazując resztę białych zębów... Na