Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/326

Ta strona została uwierzytelniona.
323

talerzach świeciła migdałowa polewka z ryżem i rodzenkami, o którą pono było najłatwiéj.
Pułaski jak olśniony stanął w progu, zobaczył naprzód na talerzu opłatki; odwrócił się do Karola i ze łzami prawie porwał go za szyję całując.
— Poczciwy, kochany przyjacielu... zawołał rozrzewniony — chyba twe złote serce dokazać tego mogło, byśmy tułacze, na obcéj ziemi tym chlebem żywota... ojczysty sobie obyczaj mogli przypomnieć. Niech ci to Bóg nagrodzi, abyś po latach pielgrzymki, syt chwały, z głową usrebrzoną, położył kości na téj ziemi naszéj, krwią męczenników przesiąkłéj...
Drżącą ręką chwycił Pułaski i podał go pierwszemu Kościuszce...
— Gdy w Polsce rozłamiesz go kiedyś z braćmi, przypomnij mnie i Trenton, rzekł cicho.
Czy łza nie stoczyła się nań i nie poświęciła — nie wiem.
Milczący, poważni jak kapłani, uroczyście jak w świątyni, z myślą do Boga wzniesioną, do ojczyzny, do ludzkości... łamali się tułacze chlebem życia... na ziemi wygnania, a myśl ich