Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/330

Ta strona została uwierzytelniona.
328

Pułaskiemu dostał się kwiat jakiś nieznany, zeschły już, na którego łodydze para tylko listków zieleńszych została.
Rogowski dobył kiść jakąś bardzo długą, w którą się mniejszych dużo wplątało; na końcu jéj grono nasionek bardzo przypominało prozaiczną naszą hreczkę.
Karol wyciągnął łodygę zieloną, niemal świeżą, z kwiatami jeszcze niezupełnie zwiędłemi, nakształt dzwońców.
A pan Tadeusz zdziwił się, znajdując — ucięta młoda gałązkę o liściach laurowych. —
Śmiali się wszyscy, nie wielkie do tego przywięzując znaczenie, a pan Pułaski rzekł.
— Wam laury panie Tadeuszu! daj Bóg byś je w ojczyźnie zbierał! Mnie się dostało coś zeschłego, czarnego jak ja.. i bez życia... taką może pamięć zostawię po sobie. Karolowi jego kwiaty obiecują, że będzie rozkwitał i dzwonił, a daléj pan Rogowski.. ty masz czyste i jasne proroctwo, — że jeszcze hreczkę siać będziesz na swoim zagonie.
— Ale ba! zawołał Rogowski — co o tém, to mi się nie śni!
— Mnie téż o wyprorokowanym mi końcu..