Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/331

Ta strona została uwierzytelniona.
329

zeschłą gałęzią myśleć się nie chce.. przynajmniéj dopóki mam szkaplerz ks. Marka na piersiach..
Karol zamyślił się nad swoją Campanullą.. pobiegł sercem do Skały.. tam obchodzono jéj imieniny.. a on nie mógł nawet cichem ją rozbudzić życzeniem..
Ale ufał, wierzył, że tam kiedyś z Saracenką powróci, że ona go tam czekać będzie, stała, wierna, niezmieniona. Niestety! Znał świat tylko ze swego poczciwego serca.. w które się jeszcze zęby czasu nie wpiły..
Pili zdrowia..
Naprzód — Polski wolnéj od morza do morza..
Potém wiernych synów téj matki w żałobie.
Potém przyjaciół za morzami..
A w ostatku owo polskie, owo stare.. owo nasze.. kochajmy się!
Bez tego symbolicznego kielicha miłości i zgody nie było nigdy w Polsce uczty żadnéj.
Niech mi kto pokaże na świecie naród, któryby myśl tak świętą, tak wielką zamknął w dwu słowach, bez których nie było biesiady, nie było przyjęcia..
Coś w tém większego jest nad rozpasanie