Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/355

Ta strona została uwierzytelniona.
353

stratą ich odpychał, a trupy nowe świadczyły o męztwie, z jakiém szli nieustraszeni..
Pułaski czekał rozkazów, dotąd niebył jeszcze w boju, i już go to niecierpliwiło, gryzł wąsy.
Dzień się robił, gdy zżymnąwszy się z gniewem, spiął konia i pobiegł sam do Lincolna..
W téj chwili prawie z twierdzy jak chmura nawalna wysypali się anglicy, czyniąc zuchwałą wycieczkę.
Chcieli oni słabnący widocznie atak odeprzéć stanowczo wstępnym bojem i czerwony zastęp potoczył się po piasczystéj dolinie.
— Generale, zawołał podbiegając Pułaski, który z oka twierdzy nie spuszczał.. — To chwila albo żadna, do śmiałego, decydującego kroku! Widzisz lukę otwartą, pomiędzy temi dwiema bateryami.. to droga, którą ja z moim oddziałem wpadnę pomiędzy twierdzę a anglików i odetnę ich od niéj. Któż wie! może mi się udać, nawet wpaść do miasta! do twierdzy! Już raz dziś na okopach nieprzyjacielskich powiewała francuzka chorągiew. Sam ją widziałem, ale te siarczyste francuziki zdobyć umieją, utrzymać nie potrafią.
Lincoln’a, który był bardzo sposępniał, gorąca mowa Pułaskiego odżywiła. —