Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/360

Ta strona została uwierzytelniona.
358

życia potęgę i niechce poddać się śmierci.. Ale ciało poszarpane stygło, krew ubiegała.
Resztka mocy przeszła w gorączkę i marzenie.. jakby senne..
Dwa ciała zbroczone leżały obok siebie tam, gdzie przed chwilą, razem gotując się do bitwy siedzieli, Pułaski i Rogowski.. Karol klęcząc u łoża wodza, trzymał drzącą dłoń i starał się ostatnie zrozumieć rozkazy..
Ale dziwnie się one mięszały, wylatując z ust niedokończone... bez związku... Była w nich Polska, wspomnienia i imiona drogich osób... myśli niepochwycone, obrazy jedném słowem napiętnowane... przerywane modlitwą i oburzeniem, żalem i miłością.
Francuzki chirurg wezwany do rannego, przyszedł tylko, aby wszelką odebrać nadzieję.
Pierś była strzaskana, noga — została na pobojowisku, krew nie przestawała upływać.
Resztka już tylko życia błyskała chwilami, otwierały się konwulsyjnie powieki nad oczyma, coraz bardziéj zamglonemi, ściskały się ręce niespokojnie... aż po tych wybuchach gorączkowych, pasującéj się ze zgonem duszy, nadeszło odrętwienie śmierci, ciało stygło... oddech ustał... żółta