modlitewne głosy ludzi i zwierząt w jeden chór zlane, na chwałę Tego który Jest. —
Długa ulica lip pogarbionych, rozpuszczających gałęzie szeroko, sunie się czarnemi słupy od lasu do dworu..
W ulicy to krzyż czarny, to ś. Jan w kapliczce ukryty, to Matka bolesna na słupie, to Chrystus w cierniowéj koronie siedzący.
Zbliżasz się jakby stacyjnym gościńcem do kościoła.
Kościółcito ten dwór szlachecki, bo się w nim życiem modlono od kolebki do trumny, gotując dobrze umierać. —
Idącemu tą ulicą musiało serce poważnieć, bo czuł że się przybliżał do tego przybytku w którym hodowały się orlęta Bogu poświęcone.
Na pagórku wśród szérokiego podwórca, za bramą z obrazem Matki Boskiéj, stał ów dwór o kamiennych stopach z drewnianych bierwion, z dachem wysokim gdyby szyszak na głowie.
A wszedłszy weń naprzód spotkałeś sień w któréjby się i sta ludzi pomieścić mogło — i komin gościnny co ich ogrzéwał.
Ale tu już stąpać potrzeba było cicho. Od progu poczynała się klauzura dworu i karność
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
38