Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
46

Ale go chcieli mieć dojrzałym, silnym, niżby mu dali błogosławieństwo na bój — i czekali a poili i karmili szpikiem swym. Matka pobożnością, dziad Plutarchem, ojciec pracą i trudem, domownicy przodków przykładami. —
Chłopiec chował się w domu długo, ale wiedział ojciec że młodemu ława szkolna, to pierwszy życia wzór i próba. Dali go wraz z ubogim chłopakiem sierotą do szkół, tylko patrząc jak to rosło.
A rosło krzepko i bujno i gorące a niecierpliwe, ale posłuszne, karne, pobożne i zacne.. dobra krew. —
Rosło to na żołnierza chrześciańskiego jak dziad — silne, krew z mlekiem na twarzy, w sercu ogień i żelazo.
Czasem dziad dawał mu do łamania podkowę i milczał gdy ją skruszył bez zaczerwienienia a wysiłku; czasem ojciec dawał mu chłód i głód do przetrwania słuchając czy się nie poskarży — a gdy zmilczał był rad, ale nie chwalił. —
Czasem i pani matka postem morzyła lub pomęczyła modlitwą. — I byliby go uściskami zdusili z miłości wielkiéj, gdyby tę miłość pokazać mogli.