Po staremu kochanie nawet w ryzie szło, aby od niego człowiek do zbytku się nie rozpieścił — W sercu mieszkając skryta miłość ta rosła i silniejszą jeszcze była.
Cała się z nich składała rodzina — daleka tylko jejmościna krewniaczka, sierota na wychowanie wzięta, kwitła także w tym cieniu.
Imie jéj było Ewusia, lat poczynała szesnaście, a wychowano ją w bojaźni Bożéj, i niewinności duszy i pokoju serca, na niepewne losy, na życie próby — sierotkę.
Któreż dziewczę na polskim zagonie, gdy je rodzinne słońce ozłoci, miłość wyhoduje, pokój osłania, piękném nie jest?
Ewusia téż była piękną, ale zaledwo o tém wiedziała. Jejmość zaręczała jéj że jest brzydką, dziaduś ją srodze musztrował, pan Jakub gdérał choć kochał. Tylko oczy i rumieniec młodego Karolka, gdy powróciwszy ze szkół po dłuższém niewidzeniu spojrzał na nią, mogłyby jéj były coś powiedzieć, ale dziewczę się zlękło i nie zrozumiało. —
Chowali się jak brat i siostra, nauczono ich żyć jak rodzeństwo, choć dobrze nikt nie wiedział jakie ich pokrewieństwo łączyło, i kto byli Ewusi
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.
47