tamten jechał ciągle, tak ten zawsze się miał żenić.
Uciułał był trochę grosza, ale jeszcze więcéj żółci, któréj panny gorzéj się obawiały niż jego garbu i szóstego krzyża.
Był naostatek gracyalista, wysłużony rządzca, którego Bóg pokarał pijaństwem, zresztą najlepszy człek ale nieuleczony bibuła. I tego więc przytulić było potrzeba, bo by go z tym nałogiem nikt nie trzymał. Jejmość go różnie leczyć próbowała od téj choroby, ale nic nie pomagało. Kubasiński wstrzymał się czasem jaki tydzień, ale go potém z karczmy przynoszono na rękach.
Po trzeźwemu był uśmiechnięty i najłagodniejszy z ludzi, ale gdy podpił, burdy wyprawiał straszne.
Była we dworze i stara panna, która lubiła kanarki i koty, jakby dowieść pragnęła że spragnione jéj serce największe przeciwności razem pomieścić może; panna Kunegunda śpiewająca nawet teksty światowe z lepszych czasów a w kościele intonująca godzinki. Miała ona recepty na wszystko, chadzała po wsi gdérząc a lecząc, nudząc ale wysługując się jak siostra miłosierdzia.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.
50