Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.
51

Kunusia czasem nawet na Jejmość gdérała.. a zawsze była ze wszystkiego nie kontenta. Miała biedaczka przysłowie. — Otóż to jest!
Pomniejszego ludu kryjącego się w oficynach, na folwarkach, we dworkach, wyliczyć trudno.
To téż gdy w Wielki post, w adwent, w wigilije, w święta i niedziele dzwonek na modlitwę zawołał do pokoju obszernego przed garderobą, gdzie na ścianie wisiał obraz Matki Boskiéj Częstochowskiéj, ledwie się ta ciżba domowników do progu pomieścić mogła. Jejmość sama z księgą w ręku klęczała na przodzie, daléj sam się dwór po starszeństwie układał.
A choć nie było nikogo z gości w pospolite dnie do stołu, nakrywano więcéj niż na dwadzieścia osób, i mało kiedy było miejsce puste, chyba gdy komornik bardzo zły nie przyszedł, naówczas mówiono że go zęby bolą.
Dwór w Skale był jak klasztór, wiedział tu każdy co mu o jakiéj godzinie czynić przystało; karność była wielka, porządek przykładny, nikt go nie złamał przez lekceważenie.
Z panem Jakubem żartować było niebezpiecznie, a ze starym pułkownikiem kiedy dobry był, mówiący drżeli, gdy marsa nastawił, słów brakło na