Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.
53

Na tym dworze wychował się Karolek, i przyszedł mu już czas może po ojcach wziąć szablę, na którą często poglądał pożądliwie.
Dziaduś pokazywał mu ją na ścianie, ale trzeba było do niéj i wzrostem i sercem dosięgnąć.
Szabla to była stara.... z pokolenia w pokolenie przekazywana, prosta, szeroka, biała jak srébro. Był na niéj z jednéj strony promienisty krzyż, z drugiéj — Pro Deo et Patria𝔓𝔯𝔬 𝔇𝔢𝔬 𝔢𝔱 𝔓𝔞𝔱𝔯𝔦𝔞, staremi głoskami. Rękojeść czarna, pochwa skórzana, żadnéj ozdoby, — za żaden skarb by jéj był Pluta nie oddał.
Zwała się Saracenka.
Wiedziano o niéj, że była pod Płowcami i Grünwaldem, że cudem z rąk konających na polach bitwy zawsze ją ktoś ocalił, że powracała, gdy ją już za zaginioną mieli, jakby z wyznaczenia Bożego, do rąk dziedziców. Szanowano ją jak relikwiją.
Z tém imieniem Saracenki w najstarszych testamentach zapisaną była. Głucho mówiono, że przyniósł ją antenat, co służył na wojnach krzyżowych. Jeno potém napis i krzyż dodano, aby pogańskie żelazo ku służbie Bożéj ochrzcić.
Karolek miał lat dwadzieścia, serce mu do