Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.
6

Wyżéj po nad te wyziéwy ulecieć potrzeba skrzydłami myśli, piórami modlitwy, aby dojrzeć wiekuisty blask tego znaku męczeństwa, który jest znamieniem zbawienia.
Ziemi rzadko przyświeca słońce i z za chmur błyśnie prawda; chmury ją upowijają i niosą daléj a daléj.
A gdy człowiecze oko wznosi się ku niebu, dojrzy chmur i obłoków, a nie widzi krzyża i światłości.
I idą ludzie w ciemnościach, daléj a daléj, niewiedząc dokąd, a nie jeden w życiu nie widział słońca, szydersko pytając, ażali ono świeci?
I wśród ćmy a cieniów dzieją się rzeczy straszliwe — z grobów tysiącoletnich powstają widma przerażające, pogrzebione i zasypane wzgardą i przekleństwy — powstając upiorami do nowego życia.
Wywlekają z sobą zeschłe wieńce, pokruszone korony, strzaskane berła, wyblakłe purpury, i odziane w pogańskie przepychy siadają sądzić świat nowy.
Z pod gruzowisk budzą się potwory zwyciężone które upadły, gdy przechodził krzyż i ryczą bestye apokaliptyczne na równinach kośćmi usła-