uciekać? wie że mu tego nie wzbronią gdy przyjdzie czas.
— Ale z pozwoleniem pułkownika dzieciak, to mu się łeb pali.. nie wytrzyma. Mam poszlaki przygotowań pewnych..
— O! o!..
Pułkownik głową potrząsł i zamilkł.
— No, no, rzekł po chwili — wola Boża, bądź spokojny Poremba, Bóg zapłaci za twą przyjaźń, ale.. nie! Już ja ci powiadam, — nie..
— Jakto nie? odparł stary..
— A no mówię ci nie?
— Nie to nie! kłaniając się powtórzył Poremba.
— Wiecie tam co o Moskwie? przerwał pułkownik, gdzie się to paskudztwo obraca?
— A no, wszędzie się tego snuje dosyć, dziś tu jutro tam, aby kraj objeść. —
Stary się zadumał.
Poremba stał u drzwi, chrząknął znów by na siebie zwrócić uwagę.
— Spełniło się co obowiązek kazał, rzekł — przepraszam pułkownika — więc pokłon i z powrotem.
— Dziękuję ci serdecznie, dodał dziadek —
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
79