nieś no mi tamtę kujawiaczkę.. zobaczę.. może i pohandlujemy.. bo się téj rdzy boję..
Karol, jakby go rzuciło, poleciał, i w mgnieniu oka z ową swoją powrócił. Stary ją dobył, popatrzał, świsnął.
— Dobra, składna, rzekł, ale zawsze to nie Saracenka.. utrzymana porządnie, czysto.. lubię tak! No, no! to ci może pora i najdroższą.. pożyczyć..
Karólowi serce biło, mało się nie wyrwało z piersi, załamał dłonie i padł na kolana przed dziadem.
Półkownik zwolna podniósł do góry uświęconą szablicę ojców, wyjął ją z pochew, krzyż na niéj wyryty pocałował i szepnął z cicha..
— Pro Deo et patria!
Łza mu padła na żelezce, ale ją starł prędko rękawem.
Karol klęczał.. duchem się modlił, była to chwila uroczysta. Płazem z lekka dotknął go po ramieniu półkownik..
— Noś ją, rzekł wzruszony, na obronę praw Bożych i naszych.. Wielkie to są słowa za Boga i ojczyznę.. widzisz, że ojczyzna nie stoi tu sama, ale pod opieką Bożą. Znaczy to, Karolu
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
82