Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
7

nych, przez które szumiąc lecą rzeki krwi do morza łez...
Po zamilkłych arenach znowu szumią igrzyska dzikich zwierząt z ludźmi ofiarnemi; na stopniach kamiennych tysiące widm siada i klaszcze do koła dymiącéj od posoki sceny.
Gdy na chwile przedrze się słońce, nocny świat kryje się po norach, topnieją w promieniach jego upiory, rozsypują się w proch kościotrupy i milknie ta świętokradzkich igrzysk wrzawa. Ale chmury naciągają znowu i świat ciemności powraca na ziemię, urągając się słońcu.
I ciemno i smutno i duszno na tym upokorzonym padole ofiarnym, wydanym z wyroków Bożych na wiekuiste mroków z jasnością zapasy.
Wiek upływa bez blasku od krzyża, bez posłańca niebieskiego z białemi skrzydły, a co żywe jest w pośród świata umarłych, wyciąga dłonie i pyta.
— Gdzież jest zwycięzca? gdzie prawda? dla czego skryło się słońce i zapanowały ciemności? A na zapytanie odpowiada śmiechem świat upiorów i w skostniałe klaszcze dłonie żywym ofiarom, które wywleka...