Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.
118

Wśród tego straconego już dla ojczyzny żołnierza, który posępnie oczekiwał rozbrojenia, był przecie człowiek mężnego serca, który widział możność ratowania siebie i braci. — Człowiekiem tym był Kopeć.
Około niego gromadzili się sprzysięgli, na niego patrzał żołnierz, jak na zbawcę.
Kopeć był mężnym, energicznym, upartym w wykonaniu raz powziętéj myśli, ale w potrzebie stawał się skrytym, a z pozoru wcale nie obudzał podejrzeń, tak wyglądał potulno..
Miano go u góry za człowieka spokojnego, zrezygnowanego, posłusznego i brygadier Słominski ujęty już przez Dołhorukiego, sam mu zlecił objechanie brygady, ujecie jéj obietnicami, aby cała przeszła w służbę wspaniałomyślnéj monarchini, Semiramidy północy..
Nieszczęśliwego żołnierza, który już prawie nie miał ojczyzny, chciano tak kupić jak kupowano posłów, jak opłacano szpiegów, jak frymaczono sumieniami. W sercu żołnierzy wszakże płonęła szlachetniejsza iskra, która mu się zbezcześcić nie dała.
Gdy tak jedni go starali się ująć obietnicami, drudzy powolnie opasywali, by zastraszyć i siłą zmusić do posłuszeństwa, Kopeć użył obja-