Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.
120

narzekał na opuchłe nogi, a płakał, że na koń już siąść nie może, Pluta pospieszył znowu w okolice Uszomierza, gdzie szeroko rozłożona była brygada Słominskiego..


Podróżując po większéj części nocami — nad rankiem dnia jednego wczesnéj wiosny, przypominającéj mu pierwszą wyprawę, przybył Karol już po raz drugi do Kopcia.
Przyspieszył ten powrót odebrawszy przez zaufanego kupca wiadomość z Krakowa i żądanie jak największego pospiechu.
Kopeć stał umyślnie z główną kwaterą swoją we wsi odległéj od traktów, otoczonéj zewsząd głuchemi bory, tu bowiem mniéj był na oku.
Rzuciwszy brykę z końmi w żydowskiéj gospodzie, pieszo pobiegł Karol do Brygadyera.
Ale w kwaterze były pustki; znalazł wszystko jakby do wymarszu gotowe, ludzi zajętych ostatecznemi przygotowaniami do drogi.. Kopcia samego nie było. Nikt mu zrazu powiedzieć nie chciał czy nie umiał, gdzieby go szukać potrzeba.
Dopiero w godzinę dobrą, nadbiegł adjutant i szepnął mu, że go z sobą zabierze.. ale tak