Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.
14

— Na Boga, kochany rotmistrzu, zawołał wreszcie Karol, ocierając pot z czoła, a może łzę z oka — dla czego mnie wstrzymałeś? po coś mnie tu przyprowadził?
Co się tam dzieje? jaka to uczta? co to za ludzie?
— Pan więc nic a nic nie wiesz? grobowo, powoli — spoglądając nań z obawą, zapytał Poremba... Jak to? pan... nic nie wiesz?
— Ale ja powracam z drugiego świata? rzekł Karol — ja się spieszyłem, pędziłem, leciałem... nikogom nie widział, nie mówiłem z nikim... nie wiem nic...
— Nic? zawołał rotmistrz łamiąc ręce — on nic nie wie?
Głowa mu ciężko na piersi opadła.
— Ale mówże co się stało? krzyczał przerażony Karol...
Na to pytanie, — długie tylko milczenie grobowe złowrogo mu odpowiedziało... Stary dworak, przyjaciel rodziny i domu... powoli zsunął się na podłogę, ukląkł, zasłonił oczy, płakał i modlił się, ręce złożywszy... Była to wskazówka dla Karola, że i on powinien był rozpocząć