Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.
142

by z wysiłkiem, dobywając go z piersi X. Marek. — Idźcie w Imię Boże — a wynijdziecie!!
To rzekłszy, pochylił się, padł na kolana, i mur go zakrył przed ich oczyma.
Żołnierze pozsiadali z koni, przejęci, wzruszeni, i obróciwszy się w stronę kościoła, modlili się po cichu...
Starca milczącego, z którego już słowa dobyć nie było można, odprowadzono do celi... szedł ledwie, tak go ta krótka chwila złamała. Trąbka dała się słyszeć w rynku...
Na koń!!
I oddział w milczeniu skierował się daléj w lasy. —


Sprawdziły się prorocze słowa X. Marka. Brygada Kopcia istnym cudem przebiła się przez wołyńską ziemię, to wyślizgując nieprzyjacielowi, to zuchwale nastawiając mu czoła, omijając go, napadając niespodzianie, uchodząc nocami, manowcami, gościńcami, na których się jéj nie spodziewano.
Przeprawa przez Słucz w okolicach Korca, pod Ostrogiem, przez Annopol... u Kozina, godne są, by je w dziejach naszych zapisano. Ko-