Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
213

go nawet pewne od nich wieści, nic oprócz głuchych pogadanek o kupkach rozproszonych po Wołoszczyznie, w Wenecyi, w Stambule, — o Polakach którzy w Hotelu Diesbach kupili się i naradzali, ściągali ku sobie ludzi wpływu, kobiety serca, nic sami, nic przez nich i przez nie uradzić nie mogąc...
Nazwiska wielu z tych ludzi dobréj woli, znane były Karolowi, o innych zasłyszał dopiero; ale i jemu zdało się prawie niepodobieństwem, aby z wygnania garstka tułaczów zdołała dźwignąć tę, któréj tysiące dłoni i serc uratować nie mogły... Szukał on wśród nich imienia wielkiego męża jasnego, coby mógł stanąć na czele rozproszonych i... znaleźć go nie umiał. Ani Michał Ogiński, ani Starosta Szczerzecki, ani Sołtyk i Prozor, mimo znanego patryotyzmu... nie mieli téj siły, co pociąga narody, co apostołuje i nawraca... a szło o wielki cud, o przebudzenie ze snu samolubstwa i pomstę na gwałcicieli prawa narodów...


Tak upływały dnie w Skale, Karol przyszedłszy do zdrowia, już prawie obył się myślą zostania piastunem Tadeusza, jego opiekunem, przy-