Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.
218

wyrazistéj mężczyzna średniego wieku z Waleryanem Dzieduszyckim. Zapoznano go z Karolem zowiąc Janem Riedel... a choć łacno było odgadnąć, że imie to ukrywało jakąś znakomitość zbyt głośną... Pluta udał że się nic nie domyśla... Twarz ta nie była mu obcą... ale do niéj pewnego imienia przywiązać nie umiał.
Riedel samem obéjściem się z Dzieduszyckim, zdradzał swe incognito, czuć w nim było wielkiego pana... słuchano go z uszanowaniem, zdawał się być wysłanym tu umyślnie i stanowił oś, około któréj obrady się obracały.
Wszyscy aż do tego bezimiennego gościa, który Riedlem nazywał się, tylko dla tego, iż się jakoś przecie nazywać było potrzeba — przywitali starego żołnierza, towarzysza broni Pułaskiego i Kościuszki z uczuciem serdeczném... Podwajały je rany na polu Maciejowickiem otrzymane... wszedłszy na gorącą rozmowę, Karol zaledwie przywitawszy zebranych, cofnął się, nie chcąc jéj przerywać. Ale co chwila otwierały się drzwi po nim, ktoś nowy wsuwał się... szeptano po cichu, czekając zagajenia ogólnego rozpraw...
Nie rychło po cząstkowych obradach ścisnęło się kółko przy panu Riedlu i Dzieduszyckim;