żołnierzy nowego świata pod Wilmingtown. Ale ta nędza była tak wesoła, te wiarusy tak ochoczo śpiewały mimo głodu!
Chociaż część legii zdobyła się na mundury, już je trudy wojenne poszarpały, reszta z wojskowa odziana, fantastycznie, napróżno starała się o jednostajną fizyognomią, broń ochotników i stan ich dojśc do tego ideału nie dozwalały. Przy wielu mundurach brakło obówia, zastępowały je płótno, sznury, kawałki skóry i szczątki trzewików. Nie lepiéj było z bielizną, którą przy pierwszym strumieniu prano, a suszono na grzbiecie. Dodajmy że tak ubrany, a raczéj oszarpany żołnierz często bywał bez chleba, prawie zawsze bez mięsa, rzadko miał czystą wodę za napój... a w większéj części utrzymywał się o własnym, z domu przyniesionym groszu, gdyż na żołd długo czekać i smutnie się go upominać było potrzeba.
Ale ci biedni marzyli: że szli do Polski! do Polski! tam gdzie rodzinne stare szumiały lasy i szeptały strumienie i maiły się piołunami groby ojcowskie... a nad głowami mieli cudne niebo włoskie i oddychali tém powietrzem, które samo żywi i poi... radość nadawała tym twarzom
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/253
Ta strona została uwierzytelniona.
253