Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.
270

o dalszych legionów losach... inni przyszli, potwierdzając ją, że go odjeżdżającego widzieli.
Tak przeszła noc, a ranek oświecił blade i smutne twarze. Z dnia na dzień zmieniło się obozowisko, nadewszystko żołnierz był nie do poznania, odjęto mu siłę, ochotę, zapał, biorąc nadzieję... leżał znękany i osłabły na ziemi. Razem z innymi Karol także leżał pod murem, ze spuszczoną głową na piersi, on może mniéj czuł to przejście z zapału do rozpaczy, bo nie poślubił przesadzonych nadziei... ale boleść towarzyszów w nim się odbiła.
Milczący spoczywał tak, gdy nad sobą głos usłyszał.
— Niech będzie pochwalony!
Siwe wąsy Darewskiego zobaczył, podnosząc oczy...
— Na wieki! rzekł... Jak się macie?
Popatrzyli na siebie milczący chwilę.
— A co, szepnął cicho Darewski, aż nadto prędko ziściła się przepowiednia moja... Wiecie?
— Słyszałem...
— Pokój zawarty... zamiast do Polski, idziemy uśmierzać Włochy i fundować nowe Rzeczpo-