Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.
271

spolite, które w prędce przedzierzgną się w tyleż królestw... Co wy na to?
— Wola Boża!...
— Dąbrowski pojechał do Grätzu! żołnierz upadł na duchu...
Potrzęśli głowami, podali sobie dłonie...
— A iść potrzeba, dodał stary Darewski... iść potrzeba... Usque ad finem.
Wieczorem już ani o pokoju, ani o odwrocie wojsk najmniejszéj nie było wątpliwości... a słaba, słaba nadzieja, ażeby Dąbrowski przywiózł dla legii pociechę...


Ci, co uparcie trzymali się wymarzonych nadziei, w dni kilka rzucić je przed rzeczywistością musieli, na dziś wszystko było stracone, przyszłość znowu wracała mroczna, niepewna, smutna jak była.
Mimo szemrań pojedyńczych... legia w milczeniu zwinęła się posłuszna i za rozkazem naczelnego wodza zaczęła się ku Trewizie posuwać, aby... aby nękać wolną Rzeczpospolitą, dawną przyjaciółkę staréj Polski, wielą rysami aż nazbyt do niéj podobną...